
Louis Vuitton… 2 słowa które potrafią wywołać dreszczyk emocji u niejednej osoby. Marka rozpoznawana na całym świecie i synonim luksusu. Mimo to a może właśnie dlatego, jest to najczęściej podrabiana marka na świecie – jedynie ok. 1% wyrobów na światowym rynku jest prawdziwa. W tym miejscu zabraknie historii powstania firmy, gdyż chyba sama usnęła bym pisząc o tym teraz ;)
Torebki, bo na nich głównie się skupię, są przedmiotem pożądania wielu gwiazd i nie tylko. Pomimo że jak na mój gust wiele z nich jest lekko kiczowate, nic nie równa się z oczekiwaniem na swojego pierwszego Vuittona. Pamiętam scenę z kinowej wersji „Sex and the city”, gdy Święta Louise z St. Louis otrzymała od Carrie w prezencie gwiazdkowym własnego Vuittona. Radość i duma na jej twarzy była nie do opisania. Wiem, że to tylko film. Wiem, że większość ludzi nie rozumie tego uwielbienia. Jednakże z jakiegoś powodu LV ma swoich wiernych wielbicieli. Sama niedawno do nich dołączyłam. Kiedyś również nie wierzyłam w moc LV, lecz wraz z otrzymaniem pierwszej torebki sygnowanej kolorowymi monogramami na białym tle, zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Może to pod wpływem serii „Sex and the city” , może dlatego, że jest lekko szalona i inna niż wszystkie inne dostępne teraz w sklepach a może dlatego, że jest lato i oddaje ona idealnie charakter tej pory roku. Grunt, że jak to mówią „mała rzecz a cieszy”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz